Przewodnik po Dominikanie - Pełna Wersja Strony
Grudzień 2012 - początek stycznia 2013
Grudzień 2012
Dzisiaj miałem imprezę pożegnalna w szkole językowej w Santiago. Minęło już prawie półtora miesiąca odkąd zacząłem się u nich uczyć....W przyszłym tygodniu 3 końcowe egzaminy...Tempo nauki materiału było zatrważająco szybkie....Teraz tylko praktyka, praktyka i praktyka, czyli mowa i mowa...Ostatnie 2 tygodnie to 8 czasów do przyswojenia...Wszystko mi się plącze, ale jakieś tam ziarna zostały zasiane na pewno...I wiem i rozumiem w tym języku zdecydowanie więcej niż przed przystąpieniem do kursu...(zwłaszcza gdy coś czytam, bo ze słuchem ciągle kiepsko).
Siedząc dzisiaj na uroczystości prawie że łezka się w oku kręciła, kiedy grono nauczycielskie żegnało się z każdym z nas osobna...Co prawda mam jeszcze zajęcia jutro, ale zgodnie z prawdą – to już koniec...Zżyłem się z tymi ludźmi bardzo i będzie mi w pewnym sensie brakowało tego etapu życia...Teraz, jak zwykle, czas na nowe....- na Podróż po Dominikanie 😉
Trochę ciągle boję się tej Dominikany. Być może to oznaka starzenia się...Być może w wieku 60 lat nie będę już podróżnikiem z plecakiem, ale będę wybierał standard all inclusive przez kogoś zorganizowany ? Nie będzie mi się chciało już niczego szukać ani sobie organizować?
Pierwsze dni stycznia 2013
Skuter kupiony...Kymco 110 visa...10 tys. przebiegu, 27 tys. peso za sam sprzęt, do tego kask 400 pesos, ubezpieczenie 800 pesos, matricula i tablica – 1500 pesos.. Uzbiera się razem jakieś 30 tys. pesos, czyli niecałe 2300 pln... I tak ze dwa razy taniej niż w Polsce...
Bolą mnie troszkę opowieści o tym jak tu bywa niebezpiecznie i żebym uważał na skuter.. Gdy wypytuję kolejną miejscową osobę o poziom bezpieczeństwa na Dominikanie (tym razem jest to przesympatyczny i zabawny pan handlarz nowymi i używanymi skuterami) , otrzymuję dosyć niepokającą odpowiedź. Gdy pytam go, czy ewentualne napady z bronią zdarzają się także w dzień, mówi że owszem mogą się i wtedy zdarzać...”wszystko jest możliwe”, mówi mi...Jego samego napadnieto kiedy jechał o 2 nad ranem w nocy..Nie zrozumiałem go do końca jak skończyła się ta „przygoda”, ale z tego co widziałem po jego oczach, skończyła się raczej szczęśliwie...czyli odgonił złodzieja- bandytę....
Więcej o bezpieczeństwie na Dominikanie w pełnej wersji mojej strony
Nie mówiąc już o ilości ostrzeżeń jakie dawała mi Rosa, (u której mieszkałem w Santiago przez ponad 2 miesiące), kiedy usłyszała że zamierzam kupic skuter i w ten sposób zwiedzać Dominikanę...”Lepiej tego nie rób”, „na pewno cię napadną”, „to szaleństwo” etc. Jednak ze względu na wiek wymienionej,jej mentalność i fakt, że ulubionym jej zajęciem było oglądanie tv (gdzie jak wiadomo, tylko strach), nie brałem i nie biorę jej ostrzeżeń całkiem w 100 % pod uwagę...
Sprawa tutaj wygląda tak, że raczej, jeśli jest dzień, i jeśli nie jest się w jakimś zupełnie odludnym miejscu, na 99 % nic nie powinno się stać...Jeśli jednak człowiek zapuści się w jakąś mniej przyjemną okolicę, wtedy wszystko się może zdarzyć i głowa nie będzie pełna już marzeń....;-)
A oto mój skuter i ja (robię zdjęcie to mnie nie widać przecież, ot co...). Okolice "wiosny" 2013
Oczywiście, trzeba wykluczyć jazdę w nocy. Nie tylko ze względu na niebezpieczeństwo od ludzi, ale zwyczajne kiepskie warunki na drodze – brak światła. Można się tu wpieprzyć we wszystko co możliwe – począwszy od dziury w drodze, poprzez wyskakujące zwierzę, nieoświetlony inny pojazd etc. wszystko czego dusza zapragnie...
Co do tego, że odludne miejsca, jak to powiedział mi sprzedawca z Moki mogą być niebezpieczne...Jakie to smutne, że muszę zakładać albo i nawet przyjąć do wiadomości fakt, że kiedy spotykam się z miejscowym/ miejscowymi na odludziu, może spotkać mnie coś złego...Zakłada z góry, że człowiek jest z natury niekoniecznie dobry...Co to za mentalność...Mieszanina krwi afrykańskiej, zamordowanej indiańskiej i w 2/3 potomków niewolników murzyńskich z Afryki...
Cukiernia w Moca, mieście, gdzie kupiłem swój skuter. To tutaj , przed zakupem skutera, osładzałem sobie trwożne myśli o jakże niebezpiecznej Dominikanie... HA HA HA..Jak się później okazało, moje samotne podróżowanie po kraju na skuterze było równie przyjemne i "niebezpieczne" co jedzenie ciastek w tej cukierni... Szkoda tylko, że równie dobrej cukierni nie udało mi się już później znaleźć... A byłem prawie wszędzie na Dominikanie 😉
Tak więc...Skuter kupiony, jestem obecnie w Moca, jakieś 50 km od Santiago, w którym mieszkałem...i tak zaczynam swoją prawdziwą podróż po Dominikanie... CDN