Koniec stycznia 2013
PRZEWODNIK PO PRAWDZIWEJ DOMINIKANIE - PEŁNA WERSJA
Żegnam dzisiaj dziurowaty, ale miły Maimon. Jadę do Nagua. Zapieprzam...Niestety, po drodze gubię się i zamiast odbić na Nague, jadę do Sań Franscico de Macorsis.....Orientuję się o tym gdzieś tak przed 15stą...Tankuję na stacji benzynowej...do Nagua ma być jakieś 20 km, okazuje się że jest koło 80 ciu...Robię bezsensownie więc jakieś 60 km i tracę przez to prawie 2 godziny..Cóż...na szczęście droga przez SfdMacorsis do Naguy okazuje się całkiem przyzwoita (na niektórych odcinkach) i można przyciąć te 80-90 km/h. Nadrabiam więc i dyszę, skuter też dyszy...Gdzieś w Castillo łapie mnie ulewa...Kolejne opóźnienie...Zatrzymuję się więc na trochę i w Castillo i gdzieś w przydrożnym barze poza Castillo...gdzie nie ma nic do kupienia z tego co mnie interesowało (coś słodkiego)..Są za to panowie grający w domino w to leniwe południe w interiorze 😉
Gdzieś tam w głębokim interiorze karaibskiej Dominikany panowie ciupią sobie w domino 😉
Docieram wreszcie do Naguy jakoś po 17stej... Znajduję plażę – brudna i ze śmieciami, aż żal patrzeć. Do tego raczej nie rajska, a bardziej dzika, kamienista i z korzeniami...Tyle na pierwszy popołudniowy rzut oka...Znajduję tani hotel za 400 pesos...uff..
Jedna z plaż wokół Nagua
I dzionek w Nagua powoli mija...Po załatwieniu spraw (nasmarowanie łańcucha za 25 pesos – pan bierze pieniądze po moim naleganiu 😉 ) jadę na plażę. Przylegającą do Naguy plaża Poza de Bojola jest w większości niestety zaśmiecona. Równolegle do plaży prowadzi droga w kierunku miasta Sanchez – piękne widoki gwarantowane (palmy, do tego ocean w odległości 100-200 m od drogi). Do tego sama droga nienajgorsza – wygląda na nową i bez żadnych dziur...Czad. Jedne z niewielu miejsc na plaży, które nie są zaśmiecone to te przylegające do pobliskich restauracji – kładę się więc na piasku blisko morza...Zamawiam kawę i wodę mineralną...Leżąc, kontemplując i paląc papierosy spędzam jakieś 2 godziny swojego życia. Dzięki wrodzonemu sprytowi i szczęściu udaje mi się uniknąć przez ten czas sjesty tragicznej śmierci przez spadający kokos z pobliskiej palmy. 😉
Ciekawie i jednocześnie smutno wyglądają te tereny o tak dużym walorze turystycznym wyglądającą na opuszczone i zaniedbane...Jak po jakimś potężnym kryzysie lub prawie że wojnie...Puste restauracje, prawie puste hotele, prawie brak turystów...Może i jestem w takich miejscach, gdzie przeciętny turysta się nie zjawia...Zobaczę, czy podobnie wygląda to na Samanie w innych turystycznych „centrach”... Mam wrażenie że odwiedzający kraj z reguły zjeżdżają do jednego miejsca i tam siedzą nie eksplorując zbytnio innych części kraju – są więc np. Las Terrenas i Las Galeras, ale czy cała reszta Samany jest też zaludniona przez turystów ? Jest Sosua i Cabarete, ale czy inne pobliskie miejscowości też są odwiedzane przez turystów ? Sądzę że nie, ale przekonam się o tym w najbliższych dniach.
Słońce grzeje mocno , po 2 godzinach na plaży leżąc w półcieniu jestem prawie że cały czerwony...W Polsce teraz pewnie coś koło minus 10, zimno, szaro, smutek i przysłowiowa dupa...CDN