Wracam myślami do tego, jak chciałem przyjechać na Dominikane. Miałem tutaj swoje założenia/ cele/ oczekiwania i plany. Teraz śmieję się z nich wszystkich - rzeczywistość je zmiazdzyla. Różnice kulturowe pomiędzy Dominikana a powiedzmy Polską są spore...oczekiwać, że będzie dało się tutaj żyć tak jak w Europie i np. rozmawiać po "europejsku" z wykształconymi osobami - toż to zupełna głupota z mojej strony......
Wybieram się dzisiaj do źródełka, potaplać się w zimnej wodzie jak robią to lokalni ludzie. Ostatnimi czasy straszny gorąc – o 10 rano jest już straszny skwar, jak zwykle bywa to około 13stej... Przy wejściu do zimnego źródełka zastępuje mi drogę jakiś młody koles. Z wyglądu brudas, niechluj i może ćpun. Dyryguje mnie, gdzie postawić skuter. Wkoło same puste miejsca. Pytam, po co tam, jak można tam i stawiam gdzie chcę. Gościu nieco baranieje i nie wie co zrobić. Dalej oznajmia, że wstęp jest płatny i kosztuje 25 pesos... „Panie, jak to, co mi pan tu będziesz pierdoly gadał, jak wiem że wstęp jest darmowy...Za głupiego mnie masz ?” Gościu baranieje jeszcze bardziej. Widać nie spodziewał się jakiegokolwiek sprzeciwu. Na odczepnego daję mu 10 pesos.
Już po kąpieli, przy wyjeździe ze źródełka zagaduje mnie inne koles. Z wyglądu – normalny, porządny i uczciwy. Przestrzega mnie, że nie powinienem tu przychodzić sam i że jest tu dużo los tigres (sprytnych szumowin). Pytam: „tacy, jak na przykład tamci ?” - pokazujc ręką na kolesia-wyludzacza 25 pesos i jego dwóch kolegów. „Tak właśnie, tacy jak tamci” - odpowiada. „przecież to zupełnie niegrozni kolesie”, myślę sobie i tak mu odpowiadam. On z kolei na to, że to bardzo niebezpieczni ludzie.. „Jak niebezpieczni? Nie mają noży i pistoletów to co mi mogą zrobić w bilay dzień?”. Koles odpowiada - „mają maczety”. Trochę zdębiałem.
Na tym przykładzie widać jak Dominikanczycy wyolbrzymiaja każde zagrożenia (i może dla co poniektorych – jak ja je bagatelizuję). Trochę mina mi zrzedła, kiedy dowiedziałem się że gościu od 25 pesos i jego koledzy mieli maczety (przynajmniej według opinii mojego rozmówcy, ja tych maczet nigdzie nie widziałem...)...Ale na zdrowy rozsądek: co mogli mi zrobić w bilay dzień, podczas gdy w zrodelku były tłumy innych postronnych ludzi ? Odpowiedź jest prosta: „nic”.
Zresztą, czy w Polsce nie brakuje różnego rodzaju metow, którzy nawet nie kryją się z negatywnym wyroznianiem się wyglądem ? Przekrwione oczy, błędny wzrok, uplamione, brudne spodnie, dziwne zachowanie...Od razu mi gościu podpadł...Ilu takich w Polsce i na innych drogach się spotkało ? Wielu..I zawsze ostrożność. Intuicja przeważnie nie zawodzi.