Z Sań Jose de Ocoa, w którym teraz jestem, robię sobie wycieczkę do jeziorka Jiguey. Na mapie odległość wygląda na krótką wycieczkę – jakieś 10-15 km w jedną stronę. Oczywiście, zapominam o jednym fakcie – jestem w górach. Droga dojazdowa do jeziorka zmienia się w drogę polną i kamienista...ale przejezdzna..Z tym , że z prędkością 10-15 km/h. Pytam miejscowych ile do tego jeziora jest..A będzie jakieś 30 km panie...I tk każdy. Myślę sobie..co jest, przecież na mapie to tylko 15 km. Później się domyślam że Dominikanczycy podają mi orientacyjna odległość na podstawie czasu, jak izajmuje droga do jeziora. A jedzie się tam z dobre 45 minut. Do samego jeziorka nie dojeżdżam, wystarcza mi jego widok z wysokości. Nieźle. Dookoła góry na zielono, z lasem tropikalnym. Bardzo ciekawie. Pustkowie jakich mało, zadupie, ale czasami trafia się jakaś chatka mieszkających tam ludzi. Mają konie lub inne zwierzątka i siedzą przez domem. To ostatnie tradycyjnie, jak większość Dominikanczykow 😉

Po drodze mijam jakichś ludzi. A to ktoś z maczetami zajęty robotą, a to inni coś zrywający z drzew, a to inni jadący na koniach. Myślę sobie: „za... mnie tutaj i nikt się nie dowie zupełnie, ciało zakopia, i motor zabiorą”...nic jednak złego się nie dzieje.

Sań Jose de Ocoa nie jest więc takie złe. Jednak do takich dróg przydaje się lepszy motocykl. Moja 110 c z kiepskim zawieszeniem raczej nie ma co tutaj smigac. Chciałem dojechać bezpośrednio stąd do Constanzy. Jednak odpuszczę sobie tą drogę, domyślając się co może mnie na niej czekać – złamane oski w motorku, przebite dętki etc. etc. Wyboje na odcinku 50 km, średnia prędkość jazdy 10 km/h. To może innym razem... Słucham się więc miejscowych, którzy określają tę drogę jako kiepską i z dziurami...Jeśli Dominikanczycy mówią o drodze, że jest kiepska – to raczej rzeczywiście KIEPSKĄ jest. I jeśli tak mówi 5 na 5 pytanych osób, coś w tym chyba musi być 😉