Marzec/ kwiecień 2013
Duverge. Roztańczona i rozśpiewana miejscowość – to przecież w końcu Wielka Sobota, Wielki Weekend Wielkanocny. Muzyka gra od samego rana, piwko i rum naprzemiennie. Ciężarówka z zamontowanymi głośnikami dostojnie przemierza ulice miasteczka....;-) Motocykle i skutery z przerobionymi wydechami rzeżą i wyją niemiłosiernie. Ot, codzienne dominikańskie uwielbienie hałasu pomnożone przez co najmniej 2.
Zatrzymuję się w hotelu (czytaj jaki to tani hotel w Duverge). 400 pesos za raczej obskurny i niewielki pokój z tv bez pilota. W samym hotelu parędziesiąt innych pokoi. Właściciel musi robić niezłą kasę... Na „recepcji”, recepcjonista, albo raczej człowiek od wszystkiego, Haitańczyk. Pytam go, ile zarabia. Mówi że 2500 pesos na miesiąc. Do tego ma zagwarantowane mieszkanie – w hotelu i codziennie wyżywienie. Psie pieniądze, nawet jak na Dominikanę. Bardzo psie pieniądze.
W samym hotelu, a jakżeby inaczej muzyka z głośnika chyba 500 wattowego włączona na full. Merengue, bachata i wszystkie piosenki o miłości. Czarnoskóra dziewczyna siedzi na plastikowym krzeselku i słucha.;-)
Lago Enriquillo, Dominikana
Jezioro Enriqullo – mnie kojarzy się z prehistorią. Podobnie jak inne tego typu jeziora (np. Laguna Rincon czy Laguna Oviedo). Krajobraz – step, albo raczej coś, co go przypomina , dookoła góry. Pusta droga prowadząca aż do Jimani – granicy z Haiti, która coś od czasu do czasu przejeżdża. Po prawej stronie jezioro, z wodą o kolorze zielonkawym. Czyli mająca w sobie tyle różnej zawartości, że jest aż mulisto – zielone. Podobno żyją w nim aligatory. Nie dziwię się im. gdybym był gadem, byłoby to dla mnie wymarzone miejsce do życia. 😉 Jeżdżę skuterem i zwiedzam. Coraz dalej od Duverge. W pewnym momencie zawracam. Jakoś tutaj tak dziwnie, pusto dookoła. A nuż wyskoczy jakiś dinozaur, co wtedy ? Idealnie wpasowalby się w ten tropikalny krajobraz....