Luty 2013
KUP PEŁNĄ WERSJĘ PRZEWODNIKA PO DOMINIKANIE
Opuszczam Nague i wyjeżdżam dzisiaj na półwysep Samana, zgodnie z planem.
Już za Sanchezem odbijam na Las Terrenas. Mapa pokazuje wzniesienia około 500 m n.p.m...Niby wysokość niewielką, ale serpentyny są i dają się we znaki (a raczej w dupę i kręgosłup od siedzenia) na odcinku jakichś 10 km...Dojeżdżam do Las Terrenas...Miałem znaleźć bazę noclegową gdzieś w połowie Samany, żeby zwiedzić ją w całości – nie mam już jednak ochoty dzisiejszego dnia na dalsze podróże i szukanie czegokolwiek, zatrzymuję się więc w Las Terrenas..Na pierwszy rzut oka miejsce wygląda na bardzo ruchliwe, „busy” jak to mawiają...Dwie główne ulice rownloległe do siebie, każda jednokierunkowa i setki, jeśli nie tysiące pojazdów przemierzające je każdej godziny w te i wewte- hałas i tłok....Sporo turystów na quadach. Za dużo ludzi w jednym miejscu, albo za małe miejsce na tyle pojazdów...Chodzi jednak tylko główne o ulice...
Las Terrenas - ścisła czołówka plaż na Dominikanie
Bo przyległe do Las Terrenas plaże mogą to wynagrodzić. Dzisiaj zaglądam tylko pobieżnie na każdą z nich – Playa Bonita na zachód od Las Terrenas wygląda jak sama nazwa wskazuje – bardzo ładnie. Playa el Portillo na wschodzie jest również ładna, ale wygląda na mniejszą i bardziej przez to zagospodarowaną – tyle na pierwszy rzut oka pierwszego dnia.
Mimo, że udaje mi się w Las Terrenas znaleźć miejsce do spania za klasyczne 10 dolarów (czytaj w przewodniku jakie to miejsce), to i tak wszystko w Las Terrenas wydaje się droższe niż reszcie kraju. Ot, turystyczna pułapka, turist trap, nieco, jak to mawiają. A może wina tego że to półwysep i transport wszystkiego jest nieco droższy niż w reszcie kraju...Mogę wnioskować po tych pierwszych paru godzinach pobytu tutaj, że jest drożej od, choćby i od miejsc typu Nagua o jakieś 20 %.
Prosty, ale czysty hotel w Las Terrenas. Jak się później okazało - spałem w nim wielokrotnie i długo 😉
W Las Terrenas żyje sporo Wlochow i Francuzow – mają domy blisko plaży. Do tego część z nich zainwestowała pewnie w biznesy typu restauracje, knajpy itd. Czy słusznie – nie wiadomo, bo widzę (również na pierwszy rzut oka), że większość z nich świeci pustkami....Ja sam „kosztuje się” na makaron Carbonara, jakość przeciętna za 200 pesos...A co mi tam....
Sam hotel, w którym śpię jak na stan na początek 2013 roku wygląda przyzwoicie – wszystko świeżo po remoncie, czysto i schludnie. Ale jednocześnie prosto 😉 Pokój z „aneksem lazienkowym”,a w samym pokoju jedynie łóżko, komoda i krzesło...Lustro na ścianie, wentylator na suficie...Czegoż mi potrzeba więcej ?
W Las Terrenas ciężko stwierdzić, czy to jeszcze Dominikana...Duży natłok eurpejskich restuaracji, barów, punktów usługowych itd...Byłem dzisiaj również w El Limon, aby zobaczyć wodospady...Już w mieście łapie mnie naganiacz i przyprowadza do bazy, gdzie można wynająć sobie konika z przewodnikiem i także wspiąć się do wodospadów...Pytam za ile...1350 pesos, senor....Pojebało, myślę, 35 usd za 2 godziny jazdy koniem to chyba drożej niż w Polsce, a syf większy niż u nas. Odmawiam więc.
Znajduję inne wejście do wodospadów. Na „straży” stoi jeden muchacho oparty o swój motor. Pytam czy tu coś trzeba płacić. Z uśmiechem odpowiada, że raczej nie. Zostawiam więc sprzęt w barze u ludzi i robię sobie wycieczkę w górki... CDN