Przyjemna codzienność w Enriquillo.Dzieje się nic lub bardzo niewiele. 😉 W pięknych okolicznościach przyrody, w dzikimi regionie. Do najbliższego miasta z bankomatem – 50 km, do najbliższego miasta z sensownymi importowanymi produktami wartymi uwagi (wędlina, wino, pesto, czekolada etc.) również 50 km. Tak więc żyję sobie na pustkowiu zaopatrzeniowym, a i mimo tego żyję sobie bardzo przyjemnie.
Któregoś tam dnia pani z colmado swobodnie raczy się likierem Malibu w dzień pracy, w swym colmado. Pije sobie. Pytam, żartując, a jakże to tak można pić w dzień pracy ? Odpowiada: można, zawsze można 😉
internet se fue. Nie ma internetu. Taki komunikat słyszę dwukrotnie w ciągu ostatnich 2 tygodni . A bo panowie, naprawiając usterki w dostawie prądu, przecięli jednocześnie kabel od Claro. Więcej szkód i pożytku z takich napraw
F. pokazuje mi ujście strumyka górskiego, niedaleko Enriquillo. Fajna sprawa na zimną kąpiel w upalny dzień.
Znowu nie ma prądu. Znowu coś naprawiają i coś naprawić nie mogą. I tak każdego tygodnia. Nie rozumiem tego kraju. Jak można kurwa za przeproszeniem kabel naprawiać każdego tygodnia? Co on, z tektury z papieru zrobiony jest ? Bo niby wieje, bo niby padało, bo niby sro i niby i tamto. Z tektury kable raczej.
Tak czy siak, dobrze mi tu. Przeciętny dzienny budżet – 20 usd. Cisza i spokój. Przyroda. Małe miasteczko nad morzem. Włoch z pizzą. Świeże pieczone rybki. Mam swoją kuchnię, to sobie mogę gotować co chcę...Też ok. Najbliższy szybki internet (o ironio – chyba najszybszy w całym kraju) – 15 km ode mnie....